niedziela, 28 kwietnia 2013

Czy można poprzez chęć rozwoju, zajechać za daleko?


Otóż tak, a dla czego, przeczytajcie sami ;-)
Jadąc pociągiem z Gottingen do Passau czyli przez pół Niemiec, postanowiłam obejrzeć wykład dotyczący uważności, obecności. Siedziałam zadowolona i pochłonięta słuchaniem pozytywnych rozwojowych treści i taka dumna z siebie. Jakaż to jestem wyjątkowa. Za oknem widać było przepiękne widoki .
W pewnym momencie podchodzi do mnie konduktor. Podaję mu bilet, a on z zainteresowaniem patrzy i pyta gdzie ja jadę?
- Do Passau odpowiadam z zadowoleniem.
- Hm… zamyślił się konduktor,  tak się składa, że właśnie minęliśmy Pasaau. Następny przystanek w Austrii jedziemy w stronę Wiednia.
- Jak to? To ja natychmiast wysiadam na następnym.
- Następna stacja w Austrii  za godzinę  100 km dalej.
Cudownie pomyślałam, no to miły czas się skończył. Od razu podskoczyło mi ciśnienie i humor mi się zepsuł. Całej sytuacji nie poprawiał fakt, że w Passau czekała na mnie osoba, która miała mnie odebrać z dworca, a ja do tego miałam w kieszeni, aż 4 euro.
       W pierwszym momencie poczułam jak tracę grunt pod nogami. Zdenerwowałam się poczułam się okropnie jak gapa. Tutaj słucham mądrych wykładów i w ogóle rozwojowo, a tu w prostej sytuacji sobie nie radzę i ciekawe co ja teraz zrobię. Muszę dowiedzieć się o powrotny pociąg, iść z wielgaśną walizką, która waży tonę do informacji, pewnie trudno będzie mi się dogadać w dialekcie bawarskim, pociąg mi w tym czasie ucieknie, będę czekać godzinę albo dłużej, a potem dostanę karę bo nie mam jak zapłacić za bilet. Będzie nie miło i wstyd będę zmęczona  zziębnięta a osoba na mnie czekająca w Passau będzie wściekła.
I ogólnie wyjdę na idiotkę.
      Przyszła mi masa negatywnych myśli do głowy. Bardzo jestem uważna nie ma co, wszystko tylko teoria. Po co ja w ogóle słucham tych wszystkich wykładów, czytam te wszystkie mądre książki?  Samooszukiwanie się tylko, chcę się rozwijać, a gdy przychodzi co do czego, to nie potrafię wysiąść na właściwej stacji, choć to takie proste. Gdyby traktować to jako przenoście i symbol punktu w którym miejscu życiowym się znajduję, no cóż nie dobrze to wygląda.
       Wstałam stwierdzając, że chociaż miną będę nadrabiać ze wszystko pod kontrolą i że jakież to zabawne. Jak się okazało to był bardzo dobry pomysł. Sytuacje i myśli, zdarzenia, nasze postrzeganie rzeczywistości, często tak szybko i nieoczekiwanie się zmieniają. Jadę z relaksowana i zadowolona w sekundzie czuję się okropnie i ciapowato, a za chwalę sie śmieję. W jednym momencie poczułam absurd sytuacji i naprawdę stwierdziłam, że robię z igły widły, że życie jest zaskakujące, wesołe i ciekawe i nie mam powodu się martwić, bo na pewno wszystko będzie dobrze i z łatwością dotrę do celu. Ciekawe co się teraz wydarzy nieplanowana zmiana trasy podróży, może i jest to trochę niekomfortowe uczucie, ale z drugiej strony to takie fascynujące i interesujące.
       W tym momencie wrócił konduktor. Bardzo sympatycznie zażartował, że nie dziwi mi się, iż jadę do Austrii zamiast wysiąść w Niemczech, gdyż Austria jest bardzo fajna. Podał mi też ze mam powrotny pociąg z tego samego peronu i czas oczekiwania to 10 min.
      Wow cudownie, jak nieoczekiwanie sytuacja może się zmienić wielokrotnie i diametralnie i takie jest właśnie życie. Nie ma czym się przejmować, ani czego czepiać jako pewnika, bo życiem rządzi zmiana i nigdy nie wiadomo co będzie, a na pewno pozytywne nastawienie pomaga. Tak mi się humor poprawił i uśmiechnęłam się szeroko. Tyle było już w moim życiu przygód i sytuacji w których  doświadczyłam, że wszechświat się mną opiekuje i troszczy, że pojawiają się fajni, mili pomocni ludzie na mojej drodze i że na pewno nie mam się o co martwić. Do tego doskonale zostałam poinstruowana co oznacza uważność i obecność w praktycznym działaniu. Rzeczywistość to najlepszy nauczyciel, kpi sobie z naszych wad i słabostek. Tak jestem nie uważna, ale ile mam też dobrych wartościowych cech. Warto się rozwijać i nad sobą pracować, a samoświadomość powoduje, że z podobnych sytuacji możemy wiele wynieść i podchodzić do nich z dystansem.
Porzuciłam plan jechania na gapę i schowania się przed konduktorem w nadziei, że uda mi się  przejechać nie zauważona.
      W kolejnym powrotnym pociągu od razu podeszłam do konduktora i mówię :
- Czy mogę kupić bilet płacąc kartą?
- W ogóle nie można kupić biletu u mnie, a dlaczego pani nie ma biletu?
Więc mu opisuję łamanym niemieckim uśmiechając się przy tym. Konduktor się zaczął ze mnie śmiać i mówi opowiadaj no opowiadaj.
Pozwolił mi jechać za darmo. Powiedział, że mnie przypilnuje żebym nie jeździła w tą i spowrotem i do kolegi powiedział, że mają problem ale, że problem jest ładny i miły to nic nie szkodzi. Trzeba go odtransportować do Passau jedyny minus to monstrum waliza;-)
      Na miejscu okazało się, że osoba na mnie czekająca zdążyła w tym czasie wypić kawę i odpocząć oraz że też się śmiała że sobie zrobiłam extra podróż do Austrii. Było miło i sympatycznie i wcale długo to nie trwało, humor miałam dobry i dzień był wspaniały. Wyszło na to, że jestem sympatyczna osobą, która nie panikuje, potrafi lekkością i łatwości pomimo pomyłki poradzić sobie z nieoczekiwaną sytuacją. Ale gdybym podała się negatywnym myślom pełnym lęku i krytycyzmu to na pewno cała sytuacją wyglądała by inaczej, a resztę dnia bym miała zepsutą i sama przedstawiłabym ludziom obraz zagubionej, biednej, nieporadnej i nierozgarniętej sierotki co nie potrafi wysiąść na odpowiednim przystanku i jeszcze ma zaniżone poczucie własnej wartości.  Zdecydowanie wiele nauczyła mnie ta sytuacja i pozostaje w mej pamięci jako zabawne zdarzenie pełne pozytywnej energii ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz