Otóż tak, a dla czego, przeczytajcie sami ;-)
Jadąc pociągiem z Gottingen do Passau czyli
przez pół Niemiec, postanowiłam obejrzeć wykład dotyczący uważności, obecności.
Siedziałam zadowolona i pochłonięta słuchaniem pozytywnych rozwojowych treści i
taka dumna z siebie. Jakaż to jestem wyjątkowa. Za oknem widać było przepiękne
widoki .
W pewnym momencie podchodzi do mnie konduktor.
Podaję mu bilet, a on z zainteresowaniem patrzy i pyta gdzie ja jadę?
- Do Passau odpowiadam z zadowoleniem.
- Hm… zamyślił się konduktor, tak się
składa, że właśnie minęliśmy Pasaau. Następny przystanek w Austrii jedziemy w
stronę Wiednia.
- Jak to? To ja natychmiast wysiadam na
następnym.
- Następna stacja w Austrii za godzinę
100 km dalej.
Cudownie pomyślałam, no to miły czas się
skończył. Od razu podskoczyło mi ciśnienie i humor mi się zepsuł. Całej
sytuacji nie poprawiał fakt, że w Passau czekała na mnie osoba, która miała
mnie odebrać z dworca, a ja do tego miałam w kieszeni, aż 4 euro.
W pierwszym momencie poczułam jak tracę grunt
pod nogami. Zdenerwowałam się poczułam się okropnie jak gapa. Tutaj słucham
mądrych wykładów i w ogóle rozwojowo, a tu w prostej sytuacji sobie nie radzę i
ciekawe co ja teraz zrobię. Muszę dowiedzieć się o powrotny pociąg, iść z
wielgaśną walizką, która waży tonę do informacji, pewnie trudno będzie mi się
dogadać w dialekcie bawarskim, pociąg mi w tym czasie ucieknie, będę czekać
godzinę albo dłużej, a potem dostanę karę bo nie mam jak zapłacić za bilet.
Będzie nie miło i wstyd będę zmęczona zziębnięta a osoba na mnie
czekająca w Passau będzie wściekła.
I ogólnie wyjdę na idiotkę.
I ogólnie wyjdę na idiotkę.
Przyszła mi masa negatywnych myśli do głowy.
Bardzo jestem uważna nie ma co, wszystko tylko teoria. Po co ja w ogóle słucham
tych wszystkich wykładów, czytam te wszystkie mądre książki?
Samooszukiwanie się tylko, chcę się rozwijać, a gdy przychodzi co do
czego, to nie potrafię wysiąść na właściwej stacji, choć to takie proste. Gdyby
traktować to jako przenoście i symbol punktu w którym miejscu życiowym się
znajduję, no cóż nie dobrze to wygląda.
Wstałam stwierdzając, że chociaż miną będę
nadrabiać ze wszystko pod kontrolą i że jakież to zabawne. Jak się okazało to
był bardzo dobry pomysł. Sytuacje i myśli, zdarzenia, nasze postrzeganie
rzeczywistości, często tak szybko i nieoczekiwanie się zmieniają. Jadę z
relaksowana i zadowolona w sekundzie czuję się okropnie i ciapowato, a za
chwalę sie śmieję. W jednym momencie poczułam absurd sytuacji i naprawdę
stwierdziłam, że robię z igły widły, że życie jest zaskakujące, wesołe i
ciekawe i nie mam powodu się martwić, bo na pewno wszystko będzie dobrze i z
łatwością dotrę do celu. Ciekawe co się teraz wydarzy nieplanowana zmiana trasy
podróży, może i jest to trochę niekomfortowe uczucie, ale z drugiej strony to
takie fascynujące i interesujące.
W tym momencie wrócił konduktor. Bardzo
sympatycznie zażartował, że nie dziwi mi się, iż jadę do Austrii zamiast wysiąść
w Niemczech, gdyż Austria jest bardzo fajna. Podał mi też ze mam powrotny
pociąg z tego samego peronu i czas oczekiwania to 10 min.
Wow cudownie, jak nieoczekiwanie sytuacja może
się zmienić wielokrotnie i diametralnie i takie jest właśnie życie. Nie ma czym
się przejmować, ani czego czepiać jako pewnika, bo życiem rządzi zmiana i nigdy
nie wiadomo co będzie, a na pewno pozytywne nastawienie pomaga. Tak mi się
humor poprawił i uśmiechnęłam się szeroko. Tyle było już w moim życiu przygód i
sytuacji w których doświadczyłam, że wszechświat się mną opiekuje i
troszczy, że pojawiają się fajni, mili pomocni ludzie na mojej drodze i że na
pewno nie mam się o co martwić. Do tego doskonale zostałam poinstruowana co
oznacza uważność i obecność w praktycznym działaniu. Rzeczywistość to najlepszy
nauczyciel, kpi sobie z naszych wad i słabostek. Tak jestem nie uważna, ale ile
mam też dobrych wartościowych cech. Warto się rozwijać i nad sobą pracować, a
samoświadomość powoduje, że z podobnych sytuacji możemy wiele wynieść i
podchodzić do nich z dystansem.
Porzuciłam plan jechania na gapę i schowania
się przed konduktorem w nadziei, że uda mi się przejechać nie zauważona.
W kolejnym powrotnym pociągu od razu podeszłam
do konduktora i mówię :
- Czy mogę kupić bilet płacąc kartą?
- W ogóle nie można kupić biletu u mnie, a
dlaczego pani nie ma biletu?
Więc mu opisuję łamanym niemieckim uśmiechając
się przy tym. Konduktor się zaczął ze mnie śmiać i mówi opowiadaj no opowiadaj.
Pozwolił mi jechać za darmo. Powiedział, że mnie
przypilnuje żebym nie jeździła w tą i spowrotem i do kolegi powiedział, że mają
problem ale, że problem jest ładny i miły to nic nie szkodzi. Trzeba go
odtransportować do Passau jedyny minus to monstrum waliza;-)
Na miejscu okazało się, że osoba na mnie
czekająca zdążyła w tym czasie wypić kawę i odpocząć oraz że też się śmiała że
sobie zrobiłam extra podróż do Austrii. Było miło i sympatycznie i wcale długo
to nie trwało, humor miałam dobry i dzień był wspaniały. Wyszło na to, że
jestem sympatyczna osobą, która nie panikuje, potrafi lekkością i łatwości
pomimo pomyłki poradzić sobie z nieoczekiwaną sytuacją. Ale gdybym podała się
negatywnym myślom pełnym lęku i krytycyzmu to na pewno cała sytuacją wyglądała
by inaczej, a resztę dnia bym miała zepsutą i sama przedstawiłabym ludziom obraz
zagubionej, biednej, nieporadnej i nierozgarniętej sierotki co nie potrafi
wysiąść na odpowiednim przystanku i jeszcze ma zaniżone poczucie własnej
wartości. Zdecydowanie wiele nauczyła mnie ta sytuacja i pozostaje w mej
pamięci jako zabawne zdarzenie pełne pozytywnej energii ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz